Bodypositive vs fatshaming
Kilka dni temu w Pszczynie odbywały się obchody 100-lecia wybuchu Powstań Śląskich. Gdy siedziałam w ogródku jednej z kawiarni, przyglądając się przygotowaniom do parady, ze strony sąsiednich stolików usłyszałam podniesiony głos i krzyki. Zaskoczona spojrzałam w tamtym kierunku. Pani siedząca w towarzystwie Włocha, zwróciła uwagę dziesięcioosobowej grupie starszych ludzi, aby nie mówili „ciapaci”, bo to rasistowskie słowo. Rozpoczęła się bardzo zawzięta kłótnia, w której padały zwroty takie jak: antypolski, kościół, Auschwitz, rasizm. Przyglądałam się zafascynowana całej sytuacji i szybko zauważyłam, że żadna ze stron nie ma najmniejszej ochoty ustąpić i kulturalnie się dogadać. Wszyscy byli święcie przekonani o całkowitej słuszności swojej wizji świata i wizję odmienną uważali za całkowicie błędną i złą.
Nie lubimy inności. Mamy to nielubienie zakodowane w genach, a do tego, coraz bardziej ten mechanizm wykorzystują politycy oraz korporacje. Świat będzie się polaryzował coraz bardziej, światopoglądowo, gospodarczo, kulturowo. Pokazują to chociażby wybory polityczne w ostatnich latach. Ten nasz instynktowny lęk jest wykorzystywany, aby manipulować naszymi decyzjami politycznymi, religijnymi i zakupowymi. Próbują to robić obie strony barykady i absolutnie nie widzę na ten moment szansy na poprawę.
Taka sama polaryzacja zachodzi w świecie zdrowia i wyglądu. Grubi vs chudzi, zdrowi vs chorzy, sprawni vs pacjenci.
Na dzień dzisiejszy w mediach lansowana jest moda fit. Otacza się nas wyidealizowanymi, retuszowanymi zdjęcia modelek i modeli, które mogą przyprawiać o depresję, jeśli zaczniemy się z nimi porównywać. A mamy się porównywać. Wmawia się nam, że jeśli będziemy inni, będziemy gorsi, więc w końcu zaczynamy się czuć gorsi. Moda fit trwa w najlepsze. Wskazuje się na takie zjawiska jak fatshaming, czyli naśmiewanie się z osób otyłych. Badania mówią jasno – fatshaming nie prowadzi do niczego dobrego, nie motywuje do zmiany, ale wpędza w zły nastrój, a nawet w depresję.
Reakcją na fatshaming jest ruch bodypositive. W telewizji pojawił się show pod tytułem „Supermodelka Plus Size”. Supermodelki z nadwagą i otyłością niedawno przemaszerowały przez centrum dużego miasta. Dziennikarze i bloggerzy zwracający uwagę na to, że w ten sposób promuje się jednak otyłość, która przez WHO została zdefiniowana jako choroba, zostali agresywnie zakrzyczeniu, oskarżeni o zwalczanie ruchu bodypositive.
Oczywiście w erze skłócenia wszystkich z wszystkimi musi być odchył w przeciwną stronę, tak i bodypositive został posunięty do absurdu. W Internecie ilość hejtu wylewającego się pod zdjęciami szczupłych modelek zaczyna przerażać.
Coraz częściej przychodzą do mojego gabinetu nie tylko osoby chcące się odchudzić, ale też osoby szczupłe, które chcą przytyć, i które skarżą się na szykanowanie ze strony rodziny i znajomych. Ja sama również byłam i bywam oskarżana o „bycie za chudym”. Najczęściej oskarżenia padają z ust osób, które w związku z otyłością już mają problemy ze zdrowiem. Moi szczupli, szykanowani pacjenci czasami są chorzy na coś, co wyniszcza ich ciało, czasami mają niezdrowe podejście do jedzenia, a są jeszcze tacy, którzy po prostu są szczupli i nie wiąże się to z żadnymi problemami zdrowotnymi. W każdym przypadku szykanowanie tylko pogarsza ich stan i ma tak samo odwrotny efekt, jak fatshaming stosowany w kierunku osób otyłych.
Pod tym adresem znajdziesz kurs, w którym podaję bardzo skuteczne i proste narzędzie, na polubienie swojego ciała, niezależnie od tego, czy masz problem z nadwagą, czy niedowagą.
W takiej sytuacji zastanawia mnie ten całkowity brak empatii i szacunku. Skąd bierze się to bezczelne przeświadczenie, że możemy się mieszać w intymność cudzego życia? Gdy zapytać o to osobę komentującą, to będzie ona próbowała obrócić kota ogonem, wmawiając osobie krytykowanej, że to z troski o jej zdrowie. Z troski o czyjeś zdrowie można zapytać: czy wszystko w porządku?, a nie stwierdzić: „jesteś za gruba/chuda”, „wyglądasz jak świnia”, „ty patyczaku”! Czy takie postawienie sprawy nie wynika z jakichś kompleksów? Nawet jeśli nie, to czy tego typu zainteresowanie cudzym życiem nie jest słabym wykorzystaniem czasu, którego przecież nikt nam nie zwróci?
Nie lubimy inności. To takie plemienne myślenie rodem z zamierzchłych czasów. Mamy to w genach, więc łatwo dajemy się podpuścić tym, którzy chcą na tym zbić kapitał. Obawiam się, że takiego oskarżania będzie coraz więcej.
Ciekawe kiedy zacznie się fitshaming, czyli oskarżanie innych o bycie w lepszej formie, niż my?